**Od „Piwa z Zawodnikiem” do NFT z Legendą: Jak crowdfunding i Web3 rewolucjonizują finansowanie mniejszych klubów sportowych i budują ultra-lojalną bazę fanów?**

**Od "Piwa z Zawodnikiem" do NFT z Legendą: Jak crowdfunding i Web3 rewolucjonizują finansowanie mniejszych klubów sportowych i budują ultra-lojalną bazę fanów?** - 1 2025

Piwo z zawodnikiem i kolekcjonerskie karty – małe kroki ku wielkiej zmianie

Kto by pomyślał, że spotkanie przy piwie z rezerwowym napastnikiem drugoligowej drużyny może stać się początkiem rewolucji w finansowaniu sportu? Właśnie takie lokalne inicjatywy – pozornie nieistotne – pokazały, że kibice są gotowi płacić nie tylko za bilet na mecz, ale za emocje, bliskość i autentyczność. Gdy Lech Poznań sprzedawał w 2020 roku wirtualne cegiełki na nowy stadion, a Śląsk Wrocław oferował możliwość wpisania się w historię klubu za symboliczną złotówkę, nikt nie spodziewał się, że te pomysły z czasem przerodzą się w coś znacznie większego.

Dziś to nie tylko zbiórki na nowy autokar czy remont szatni. To zupełnie nowy model relacji klub-kibic, gdzie fan staje się współwłaścicielem emocji. Hiszpańska drużyna Levante UD już w 2014 roku udowodniła, że nawet w trudnej sytuacji finansowej można przekonać tysiące osób do wsparcia klubu poprzez crowdfunding. Ich akcja Yo soy Levante (Ja jestem Levante) zebrała ponad 1,7 miliona euro od kibiców w zamian za różne benefity – od wpisania nazwiska na specjalnej ścianie po możliwość wyjścia z zawodnikami na boisko.

Polskie kluby szybko podłapały ten trend, choć często w nieco mniejszej skali. Widzew Łódź z sukcesem prowadził zbiórki na transfery konkretnych zawodników, oferując kibicom np. udział w konferencji prasowej prezentującej nowego piłkarza. To nie były puste obietnice – ludzie naprawdę chcieli mieć swój udział w budowaniu drużyny.

NFT nie tylko dla miliarderów: jak tokeny zmieniają zasady gry

Gdy w 2021 roku Paris Saint-Germain sprzedał NFT z Leo Messim za astronomiczną sumę, wiele osób uznało, że to zabawka tylko dla najbogatszych klubów. Tymczasem już rok później portugalska drużyna FC Porto pokazała, że technologia blockchain może służyć także mniejszym graczom. Ich Token Sócio dawał kibicom prawa do głosowania w niektórych decyzjach klubu, zniżki na gadżety i… darmowe piwo na meczach. Nagle okazało się, że cyfrowy token ma bardzo realną wartość.

W Polsce jako pierwszy na ten ruch zdecydował się Raków Częstochowa. W 2022 roku klub wypuścił limitowaną serię NFT z kadrą mistrzowską. Co ważne, nie były to tylko kolekcjonerskie obrazki – posiadacze tokenów dostawali m.in. możliwość wejścia na zamknięty trening czy spotkania z zawodnikami. To nie były żadne kosmiczne technologie, tylko proste rozwiązanie oparte na Polygon, ale pokazało, że nawet w Ekstraklasie można z powodzeniem eksperymentować z Web3 – mówi Marek, jeden z twórców projektu.

Najciekawsze jest jednak to, że takie inicjatywy wcale nie wymagają ogromnych nakładów. Platformy takie jak Socios czy Fanzone pozwalają klubom tworzyć własne programy lojalnościowe oparte na tokenach bez konieczności budowania skomplikowanej infrastruktury od zera. Włoska Serie B stała się prawdziwym laboratorium takich rozwiązań – tamtejsze kluby odważnie eksperymentują, oferując za tokeny wszystko od unikalnych doświadczeń po udział w zyskach ze sprzedaży zawodników.

Od wirtualnych flag po głosowanie o kolory strojów – jak angażować, a nie tylko zbierać pieniądze

Gdy polski klub Górnik Zabrze wprowadził możliwość zakupu wirtualnych flag wyświetlanych na stadionowym ekranie podczas meczów, nie spodziewał się takiego odzewu. Okazało się, że kibice chętnie płacą za coś, co nie ma materialnej wartości, ale pozwala im poczuć się częścią społeczności. To nie była kwestia pieniędzy – przecież te flagi generowały może 2-3% naszego budżetu. Chodziło o stworzenie czegoś, co wzmocni więź między klubem a fanami – przyznaje jeden z menedżerów Górnika.

Z kolei austriacki klub Austria Lustenau poszedł jeszcze dalej, oddając kibicom decyzję o zmianie kolorów strojów poprzez głosowanie tokenami. Choć ostatecznie tradycja zwyciężyła i kolory się nie zmieniły, samo głosowanie wywołało ogromne poruszenie w lokalnej społeczności. Podobne rozwiązania testują kluby z Holandii i Skandynawii, gdzie właściciele fan tokenów decydują np. o muzyce rozgrzewkowej czy hasłach na transparentach.

Kluczem wydaje się znalezienie równowagi między autentycznym wpływem kibiców a utrzymaniem sportowej konkurencyjności. Nie da się przecież prowadzić klubu przez referenda, ale drobne decyzje, które nie wpływają na wynik sportowy, a wzmacniają zaangażowanie – to jest przyszłość – uważa ekspert od sportowych startupów, który woli pozostać anonimowy.

Nie tylko dla technologicznych zapaleńców: jak wprowadzać Web3, nie strasząc tradycjonalistów

Największym wyzwaniem nie jest technologia, ale zmiana mentalności – zarówno po stronie klubów, jak i kibiców. Portugalski klub Benfica pokazał jednak, że można to zrobić mądrze. Ich program Benfica Digital Token nie zastępował tradycyjnego członkostwa, tylko oferował dodatkowe korzyści. Kibic mógł zostać przy klasycznym karnetach, ale jeśli chciał mieć dostęp do specjalnych treści czy zniżek, token był naturalnym uzupełnieniem. Dzięki temu klub nie alienował starszych fanów, a jednocześnie przyciągał młodszą generację.

W Polsce kilka klubów próbuje podobnych rozwiązań, choć często pod innymi nazwami, unikając technologicznego żargonu. Zamiast mówić o NFT, proponują cyfrowe pamiątki czy kolekcjonerskie karty z autografem. To nie jest oszustwo – to po prostu mówienie tym samym językiem, co ich kibice. Gdy wprowadzaliśmy nasz program, w ogóle nie używaliśmy słów blockchain czy Web3. Mówiliśmy po prostu o unikalnych nagraniach z szatni i możliwości wpisania się w historię klubu – zdradza przedstawiciel jednego z pierwszoligowych zespołów.

Przyszłość należy do tych klubów, które zrozumieją, że technologia to tylko narzędzie – najważniejsza pozostaje prawdziwa więź z kibicami. Piłka nożna, koszykówka czy hokej zawsze będą emocjami, które najlepiej przeżywa się razem – czy to na stadionie, czy w wirtualnej przestrzeni. I właśnie dlatego te małe, lokalne inicjatywy – od piwa z rezerwistą po cyfrowe flagi – mogą być początkiem czegoś znacznie większego niż tylko nowego modelu finansowania sportu.

Już teraz widać, że najbardziej innowacyjne niekoniecznie są najbogatsze kluby, ale te, które mają odwagę eksperymentować i traktują swoich kibiców jak partnerów, a nie tylko widzów. Kto wie – może za kilka lat to nie wielkie korporacyjne sponsory, ale tysiące małych inwestorów-fanów będą decydować o obliczu sportu?