**Termoaktywna odzież kompresyjna a ryzyko zakrzepicy podczas długotrwałego lotu: Czy pomaga, czy szkodzi?**

**Termoaktywna odzież kompresyjna a ryzyko zakrzepicy podczas długotrwałego lotu: Czy pomaga, czy szkodzi?** - 1 2025

Termoaktywna odzież kompresyjna w samolocie – pomoc czy problem dla naszych żył?

Wielu podróżujących, zwłaszcza tych często wybierających długie loty, słyszało o ryzyku zakrzepicy żył głębokich. Media ostrzegają przed syndromem klasy ekonomicznej, a specjaliści zalecają różne metody profilaktyki – od ćwiczeń po odpowiednie nawodnienie. W ostatnich latach popularnym rozwiązaniem stała się termoaktywna odzież kompresyjna, reklamowana jako sposób na lepsze krążenie. Ale czy rzeczywiście działa? I co ważniejsze – czy czasem nie przynosi więcej szkody niż pożytku?

Jak działa odzież kompresyjna i dlaczego teoretycznie powinna pomagać?

Zasada działania jest prosta: materiały elastyczne wywierają kontrolowany nacisk na nogi, wspomagając przepływ krwi w kierunku serca. To szczególnie istotne w sytuacjach wymuszonego bezruchu, takiego jak kilkugodzinne siedzenie w ciasnej przestrzeni samolotu. Lekarze od dawna zalecają pończochy uciskowe pacjentom z przewlekłymi problemami żylnymi, więc logicznym wydaje się zastosowanie podobnej technologii w podróży. Producenci odzieży termoaktywnej idą jednak dalej – obiecują nie tylko poprawę krążenia, ale też regulację temperatury ciała i zmniejszenie obrzęków.

W praktyce wygląda to różnie. Badania kliniczne faktycznie potwierdzają skuteczność odpowiednio dobranej kompresji medycznej (zwykle klasy I lub II), ale większość dostępnych w sklepach sportowych produktów oferuje znacznie mniejszy, nienormowany ucisk. Dodatkowo, element termoaktywny – choć komfortowy – nie ma bezpośredniego przełożenia na ochronę przed zakrzepicą. Może wręcz maskować problem, jeśli pasażer przegrzeje nogi i nie odczuje typowych sygnałów ostrzegawczych, takich jak mrowienie czy ból.

Kiedy kompresja szkodzi zamiast pomagać?

Największe niebezpieczeństwo kryje się w niewłaściwym doborze produktu. Zbyt ciasne legginsy czy skarpety mogą działać jak opaska uciskowa, zwężając naczynia zamiast wspierać przepływ. To szczególnie ryzykowne u osób z utajonymi schorzeniami układu krążenia, które często nie są świadome problemu. Zwykłe rozmiarówki w sklepach nie uwzględniają indywidualnych różnic w budowie ciała – ten sam rozmiar M u dwóch osób może wywierać zupełnie inny nacisk.

Inny problem to nieumiejętne zakładanie. Odzież kompresyjna musi być rozłożona równomiernie, bez fałd czy zagnieceń, które mogłyby tworzyć miejscowe punkty ucisku. W ciasnej przestrzeni samolotu precyzyjne założenie takich ubrań bywa trudne, a pośpiech prowadzi do błędów. Niektóre osoby decydują się też na noszenie kompresji przez całą podróż, łącznie z kilkugodzinnym oczekiwaniem na lotniskach – to już ewidentne przedawkowanie, które może zaburzyć naturalne mechanizmy krążenia.

Czy są lepsze alternatywy dla odzieży kompresyjnej?

Dla większości zdrowych osób wystarczą prostsze metody. Regularne spacery po pokładzie (co 1,5-2 godziny), naprzemienne napinanie mięśni łydek i odpowiednie nawodnienie to często skuteczniejsza profilaktyka niż modne legginsy. Warto też rozważyć klasyczne pończochy przeciwzakrzepowe – te z apteki, choć mniej stylowe, przeszły rygorystyczne testy i mają potwierdzone działanie. Ich wadą jest głównie niższy komfort termiczny, co jednak w klimatyzowanym samolocie rzadko stanowi problem.

Dla tych, którzy mimo wszystko wolą odzież termoaktywną, kluczowe jest prawidłowe użytkowanie. Powinna być wykonana z oddychających materiałów (np. z domieszką srebra), mieć certyfikaty potwierdzające stopień kompresji i idealnie pasować – warto w tym celu skonsultować się z flebologiem. Nigdy nie należy zakładać jej na zapas przed lotem, tylko dopiero w samolocie, i zdejmować zaraz po wylądowaniu. Ważne też, by nie traktować jej jako magicznego rozwiązania – sama kompresja bez ruchu i wody to za mało.

Kompresja tak, ale z głową

Termoaktywna odzież kompresyjna może być pomocnym dodatkiem, ale tylko przy rozsądnym użyciu. Nie zastąpi podstawowych zasad profilaktyki zakrzepicy, a źle dobrana – wręcz zwiększy ryzyko. Zanim wydamy kilkaset złotych na modne legginsy, warto porównać ich parametry z medycznymi wyrobami uciskowymi i szczerze ocenić, czy rzeczywiście potrzebujemy tego typu rozwiązania. Czasem zwykła zmiana miejsca na przejście między rzędami i butelka wody mineralnej zrobią więcej dobrego niż najnowszy technologiczny gadżet.

Jeśli decydujemy się na kompresję, traktujmy ją jak narzędzie, a nie magiczną tarczę. I przede wszystkim – wsłuchujmy się w sygnały własnego ciała. Żadna odzież nie zwalnia nas z odpowiedzialności za własne zdrowie podczas podróży.